Czy zastanawiali się kiedyś Państwo nad etymologią nazwy obecnego miesiąca? O ile kwiecień czy lipiec są dość łatwe do rozszyfrowania, o tyle czerwiec już niekoniecznie. Okazuje się bowiem, że historia tego wyrazu jest dość skomplikowana, świadczy o tym zarówno samo jego pochodzenie, jak i zachodzące zmiany w znaczeniu na przestrzeni dziejów. Samo określenie etymologia również niesie za sobą ciekawe znaczenie, gdyż pochodzi od greckiego słowa etumos oznaczającego prawdę, a zatem jest ona nauką o prawdziwych znaczeniach słów.
Poznajmy więc prawdę jaką skrywa w sobie czerwiec, który oprócz tego, że wszystkim kojarzy się z końcem szkoły i początkiem wakacji oraz latem, ciepłem i słońcem, nic więcej nam już nie zdradza. Wskazuje być może na jakieś związki z czerwiem, jako typem mało sympatycznej beznogiej białej larwy owadów z rzędu Muchówek dwuskrzydłych (Diptera), które już od starożytności wykorzystywane były do oczyszczania ran. W związku z tym, że czerwie żerowały jedynie na tkance martwej, nie atakując żywej, można było stosować je w leczeniu przewlekłych oparzeń i ropni. Zabiegi takie popularne były szczególnie wśród pionierów medycyny i chirurgii wojennej, takich jak francuski profesor i chirurg Dominique-Jean Larrey, służący również jako lekarz przyboczny w armii Napoleona Bonaparte. Terapię larwami przyspieszającą gojenie ran u żołnierzy podczas I wojny światowej z powodzeniem stosował także chirurg William S. Baer, a w 1929 roku wykorzystał ją u pacjentów z zapaleniem szpiku oraz kości. Terapia czerwiami prowadzona w kontrolowanych i sterylnych warunkach przez lekarza, nawet współcześnie wraca do łask, szczególnie w przypadkach infekcji odpornych na antybiotyki. Obecnie prowadzone są badania nad enzymem zawartym w ślinie larw medycznych, gdyż zdaje się on nie tylko zabijać bakterie odpowiedzialne za infekcje w odleżynach, gangrenę oraz inne powody gnicia tkanek miękkich, ale także niszczyć powstałe komórki rakowe. Jakkolwiek obrzydliwie brzmiąca i wyglądająca „larwoterapia” jako jedna z wielu form bioterapii, to okazać się może zbawienna również w leczeniu nowotworów tkanek.
Powyższa ciekawostka, odwołująca się do powszechnych skojarzeń nazwy czerwiec z białym czerwiem żerującym zwykle na padlinie, nie jest jednak absolutnie związana z motywem przewodnim tego tekstu. Nazwa ta co prawda kryje za sobą larwę pewnego „robala”, ale o zupełnie innym kolorze, mianowicie czerwoną larwę Czerwca polskiego (Porphyrophora polonica L.). Konotacje językowe nazwy mają bowiem prasłowiański rodowód, wywodzący się z kultury ludów i rdzenia języków wschodniosłowiańskich. Szósty miesiąc polskiego kalendarza do końca XVI wieku był czasem nietypowych żniw i zbiorów, które odegrały niemałą rolę w staropolskiej gospodarce i kulturze, podobnie zresztą jak u naszych słowiańskich sąsiadów. Działo się to wszystko za sprawą niepozornej roślinki o nazwie Czerwiec trwały (Scleranthus perennis), którą na przełomie wiosny i lata całe wsie ochoczo wykopywały, aby pozyskać z niej larwy barwnikowego owada, przyczepione do korzeni specjalnymi ssawkami. W drodze lingwistycznych rozważań, dochodzimy zatem do wniosku, że bohaterem tekstu będzie… Czerwiec siedzący w Czerwcu na Czerwcu.
Żyjący w XIX wieku polski entomolog, przyrodnik i pedagog – Antoni Waga, wprowadził jako pierwszy wiele metod biologicznej walki ze szkodnikami roślin, dokonując także szczegółowego opisu cyklu rozwojowego tego właśnie owada. Autor opisów wspomina, iż Czerwiec polski znany był naszym przodkom od niepamiętnych czasów, gdyż z jego larw produkowano bardzo trwały a więc cenny barwnik, w intensywnym czerwonym kolorze, który nazwę swą przyjął od nazwy owada, podobnie jak roślina na której żerował. Wcześniej bowiem funkcjonowało w języku polskim wschodniosłowiańskie określenie krasny zamiast czerwonego, ten archaizm leksykalny znaczył tyle co: piękny, barwny, kolorowy, czerwony, żywy, świeży i dobry. W efekcie tych zmian, czerwony wyparł krasny, a ten nabył znaczenia piękny. Natomiast wyraz czerw, używany niegdyś powszechnie na określenie robaka, zastąpiono wyrazem owad. Czerwiec polski to gatunek owada z rzędu pluskwiaków, którego cykl rozwojowy ściśle związany jest z niewielką żywicielską rośliną z rodziny goździkowatych o drobnych zielono-białych kwiatach, jaką jest Czerwiec trwały rosnący na piaskach i ugorach. Innymi żywicielami owada mogą być również Czerwiec roczny (Scleranthus annuus L.), Lepnica zwyczajna (Silene vulgaris) i Połonicznik nagi (Hierniaria glabra L.), a także Jastrzębiec kosmaczek (Hieracium pilosella L.) oraz Poziomka (Fragaria L.). Samica owada składa latem do gleby jajeczka, z których wykluwają się zimujące w ziemi larwy. Wczesną wiosną kolejnego roku larwy przyczepiają się do korzeni roślin tworząc na nich fioletowe cysty. Wykopki czerwi czynić należało pod koniec czerwca zanim wykluły się z nich nieprzydatne do barwienia owady dorosłe. Zgniecione w palcach małe pęcherzyki, były przedmiotem szczególnym pożądania Słowian, bo intensywnie brudziły skórę na kolor czerwony. Wysuszone i sproszkowane cysty używano do barwienia tkanin wykonanych z lnu i wełny, które sprzedawano do odległych krajów, takich jak Turcja, Persja oraz Chiny. Najwięcej barwnika zużywano jednak w ośrodkach tekstylnych w Niemczech, Anglii, Francji oraz we Włoszech. Skromny polski owad barwił więc niemal całą Europę. XV i XVI stuleciu larwy Czerwca polskiego były obok soli, bursztynu, drewna i zboża najważniejszym towarem eksportowym Polski, Litwy oraz Rusi, dlatego też w czerwcu wszyscy żyli Czerwcem. Handel barwnikiem do tkanin i rzemiosła artystycznego przynosił kraju olbrzymie dochody, a „karmazynowym złotem” płacono nawet podatki dla dworu.
Na temat owadów wcześniej wspominał także zielarz i tłumacz Marcin Siennik, który w XVI wieku był wydawcą polskich druków przyrodniczych oraz autorem dzieła o nazwie: Herbarz to iest Zioł tutecznych, postronnych, y Zamorskich opisanie: co za moc maią, a iako ich vżywać, tak ku przestrzeżeniu zdrowia ludzkiego, iako ku vzdrowieniu rozmaitych chorob: Teraz nowo, wedle Herbarzow dzisieyszego wieku, y innych zacnych Medykow, poprawiony. Przydano Alexego Pedemontana Księgi ośmiory, o taiemnych a skrytych Lekarstwiech. Przy czym dosyć misternych a trafnych rzeczy y doświadczonych mieć będziesz. Co się w tych Księgach więcey opisuie, zarazem po Epistole znaydziesz: a gdyć czego szukać potrzeba, Regestra dostateczne na końcu snadnieć pokażą. Autor powyższego dzieła przywoływał Herbarz, którego twórcą był znany botanik i lekarz – Marcin z Urzędowa. W roku 1517 rozpoczął on studia na Akademii Krakowskiej, a w latach 1543-1553 napisał znakomite dzieło z zakresu botaniki i medycyny, składające się z dwóch obszernych ksiąg, obejmujących łącznie prawie 500 stron, którego pełny tytuł brzmi: Herbarz Polski, To iest o Przyrodzeniu Zioł Y Drzew Rozmaitych, Y Inszych Rzeczy do Lekarztw Należących, Księgi Dwoje, Doctora Marcina Urzędowa, Kanonika niekiedy Sędomierskiego: y Iaśnie oświeconego Hrabie Pana, Pana Iana z Tarnowa, Kasztellana Krakowskiego, y Hetmana Wielkiego Koronnego, etc. Medyka. Drukarz Marcin Siennik, cytując dzieło swego mentora, przytacza również własne cenne spostrzeżenia. Podaje wiele informacji na temat polskiej lokalizacji wykopków larw owada. Wedle jego wskazówek najwięcej zbiorów dokonywano na Mazowszu, szczególnie zaś w rejonie Łowicza, Rawy i Warszawy. Informuje też o doskonałej jakości karmazynowego barwnika, jako najszlachetniejszego w Europie, którym wenecjanie farbują kosztowne jedwabne tkaniny i określają mianem kermezyn lub kermes. Opisuje także proces i technologię barwienia przędzy, do której należało odpowiednio odtłuścić larwy, poprzez dodatkową macerację w piwie oraz kwasie żytnim. Temat owada w kolejnym wieku podjął i badał mieszkający w Gdańsku holenderski lekarz, filozof i przyrodnik Johann Philipp Breyn, uznawany za pioniera paleontologii. W tym czasie drastycznie spada jednak popyt na barwnik z Czerwca polskiego. W pochodzących z XVII wieku spisach celnych, pojawiają się wzmianki o wielu trudnościach w pracochłonnym pozyskiwaniu towaru. Na korzeniach jednej rośliny znajdować mogło się na ogół 10 larw owada, a zatem aby uzyskać kilogram surowca, potrzeba było około 260 tysięcy roślin. Nauczono się więc rozmaicie fałszować surowiec rodzimej „kokcynelli”, aby choć trochę zwiększyć opłacalność barwnika, co znacznie pogorszyło jakość wyrobów polskiego sukiennictwa.
Gospodarcza ekspansja owada dodatkowo zahamowana została odkryciem Ameryki oraz modą na kolonializm, a wraz z nią importem łatwiejszej w zbiorach i trwalszej koszenili. Załamanie się handlu na Starym Kontynencie najmocniej pogłębiło się w połowie XVII wieku. Czerwony barwnik na szerszą skalę pozyskiwano już tylko z pluskwiaka żerującego na meksykańskich kaktusach z gatunku Opuncja koszenilowa (Nopalea Cochenillifera) znanego pod nazwą Czerwca kaktusowego (Dactylopius coccus). Kwas karminowy produkowany przez niego w celu odstraszenia drapieżników, dawał znacznie bardziej nasyconą barwę niż produkt rodzimy. Czerwce (Coccoidea) to nadrodzina małych pluskwiaków o silnym dymorfizmie płciowym, do której należy ponad 7000 roślinożernych gatunków powodujących niekiedy znaczne szkody w uprawach. Należą do niej również popularne szkodniki roślin ogrodowych, takie jak tarczniki, wełnowce oraz miseczniki. Larwy czerwców niektórych gatunków pokryte są woskowatą wydzieliną, z której produkowano lak i szelak jako spoiwo uszczelniające i zabezpieczające przed wilgocią oraz materiał stosowany do wykonywania tzw. lakowych odcisków pieczęci. Masą lakową pieczętowano ważne urzędowe pisma, koperty, dokumenty i pudła na znak potwierdzenia ich oryginalności.
Konkurencyjna meksykańska koszenila spowodowała zatrzymanie czerwcowych zbiorów w naszym kraju. Czerwiec polski ustąpić musiał miejsca ciepłolubnemu kuzynowi, zaś Czerwca trwałego wyparły uprawy ziemniaka, pszenicy i pastwiska dla bydła. Coraz rzadziej pojawiają się wzmianki o ukraszonych czerwcem tkaninach pochodzących z Polski, Rusi, Litwy, Łotwy, Podola, Wołynia czy Żmudzi. Skromne tkactwo dekoracyjne i domowe chłopskie farbiarstwo istniało tylko na własny użytek. Rodzima XVIII wieczna medycyna ludowa stosowała czasem mikstury z czerwca jako afrodyzjaki, o czym wspomina w „Miłości staropolskiej” badacz historii kultury prof. Zbigniew Kuchowicz. Wymienia proszki wzmacniające zachowania seksualne w postaci tzw. alkiermesów, które sporządzano z Czerwca polskiego. Owadzi afrodyzjak „działał” zapewne na zasadzie skojarzenia czerwieni z żarem miłości, jaki miał wzniecać. Co ciekawe, określenie alkiermes, wywodzi się z języka arabskiego i oznacza kolor czerwony. W ten sposób nazywano także roślinę z rodziny szkarłatkowatych, której sok w kolorze szkarłatu służył jako atrament oraz barwnik do wina. Ciemnoczerwone owoce Szkarłatki alkiermes (Phytolacca L.) wraz z cukrem, wódką różną i szczyptą czerwca były składnikiem dawnych polskich napojów miłosnych. Ingrediencje takie znane były również Szymonowi Syreńskiemu, wybitnemu badaczowi roślin i twórcy wspaniałego zielnika doby polskiego renesansu. Zdaniem profesora szkarłatny al-kyrmyz, kermezyn czy też kermez zapobiegał mdłości serca i melancholii oraz skuteczny był na lękliwe i drżące serce, szczególnie zaś pod postacią wódki, likieru lub syropu zwanego alkiermesowym. Działanie tej oraz innych roślin opisał botanik w swym drugim rękopisie, znanym pod rozłożystym tytułem, jako: Zielnik Herbarzem z ięzyka Łacinskiego zowią. To iest Opisanie własne imion, kształtu, przyrodzenia, skutkow, y mocy Zioł wszelakich Drzew, Krzewin y korzenia ich, Kwiátu, Owocow, Sokow Miasg, Zywic y korzenia do potraw zaprawowania. Tak Trunkow, Syropow, Wodek, Likworzow, Konfitor, Win rozmaitych, Prochow, Soli z zioł czynioney; Maści, Plastrow. Przytym o Ziomach y Glinkach rożnych: o Kruscach Perłach y drogich Kamieniach. Tez o zwierzetach czworonogich, czołgających Ptastwie, Rybach y tych wszystkich rzeczach ktore od nich pochodzą od DIOSCORIDA z przydaniem y dostatecznym dokładem z wielu innich o tey materiey piszacych, z położeniem własnych figur dla snadnieyszego ich poznania a y używania ku zatrzymaniu zdrowia tak ludzkiego iako bydlecego y chorob przypadłych odpedzenia, z wielkiem uważaniem y rozsądkiem Polskiem iezykiem zebrany y na osmiero ksiąg rozłożony. Ksiega lekarzom, Aptekarzom, Cyrulikom, Barbirzom, Roztrucharzom, końskiem lekarzom, Mastalerzom Ogrodnikom Kuchmistrzom, kucharzom, Synkarzom, Gospodarzom, Mamkom, Paniom Pannom y tym wszytkim ktorzy sie kochaia y obieruia w lekarstwach pilnie zebrane a porsądnie zpisane przez D. SIMONA SYRENNIVSA. CRAKOVIE ANNO D 1613 MERI DIES. Zielnik Syreniusza to pokaźna bogato ilustrowana księga, licząca aż 1584 strony.
W XVIII wieku o czasach świetności Czerwca polskiego wspominać mogła już tylko nazwa nadana mu przez samego Karola Linneusza, gdyż prym wiodła teraz amerykańska koszenila. Barwiono nią mundury brytyjskiej armii oraz szaty kardynałów, poza przemysłem tekstylnym popularna zaczęła być również w produkcji kolorowych kosmetyków, a następnie dodawana jako do barwnik leków i żywności. Pojawiała się coraz częściej w deserach, ciastach i rozmaitych przetworach. Dobra passa koszenili w połowie XIX wieku przerwana została wynalezieniem barwników syntetycznych, między innymi alizaryny. Znana od starożytności i pozyskiwana dawniej z korzenia Marzany barwierskiej (Rubia tinctorum L.) czerwień alizarynowa była jednym z pierwszych barwników otrzymanych na drodze syntezy chemicznej, podobnie jak moweina występująca w tzw. odcieniu lila róż. Popyt na sztuczne pigmenty rozwinięty za sprawą XIX wiecznej rewolucji przemysłowej oraz jej wynalazków trwa aż do końca XX wieku. Obecnie z powodu obaw związanych z obecnością wielu syntetycznych dodatków w kosmetykach i żywności, zaobserwować można powrót do barwników pochodzenia naturalnego. Kwas karminowy produkowany przez owady z Meksyku, znany pod nazwą koszenili, karminu lub wszędobylskiego E120 dodawany jest więc ponownie zarówno do kosmetyków, jak i do żywności. Ciemnoczerwony organiczny pigment bardzo dobrze rozpuszcza się w wodzie i jest odporny na utlenianie, działanie światła oraz podwyższonej temperatury. Z około 155 tysięcy owadów uzyskać można kilogram karminowego proszku, którego dopuszczalna dzienna dawka do spożycia wynosi 5 mg/kg masy ciała. U niektórych osób, proszek ten powodować może jednak różne reakcje alergiczne, od pokrzywki oraz kataru siennego do wstrząsu anafilaktycznego i niewydolności oddechowej u astmatyków. Zebrane czerwie zabija się wysoką temperaturą poprzez działanie gorącej pary wodnej, gorącego powietrza lub gotowanie. Kolejnym etapem procesu otrzymywania koszenili jest suszenie owadów w piecach lub na słońcu i ekstrakcja barwnika za pomocą wrzątku z dodatkiem wodorowęglanu lub amoniaku. W zależności od pH roztworu, kwas karminowy przyjmować może barwę od pomarańczowej i czerwonej aż do odcieni fioletu i różu. Koszenila, oprócz larw czerwców, zawierać może również inny owadzi materiał białkowy. Stosowana bywa w przemyśle farmaceutycznym i kosmetycznym, między innymi do produkcji szminek, róży, cieni, farb i szamponów koloryzujących. Koszenila największe zastosowanie wydaje się mieć jednak w przemyśle spożywczym. Larwy owadów znaleźć można więc w całej masie napojów, słodyczy, jogurtów, sosów, polew, galaretek, serów oraz przetworów z mięs, ryb i owoców. E120 dość często występuje w parze z inną ciekawą substancją pochodzenia zwierzęcego, mianowicie z E904. Pod tym enigmatycznym zapisem kryje się szelak, będący owadzią wydzieliną w postaci naturalnego czerwonego wosku, dodawaną do otoczek cukierków, gum do żucia oraz lizaków. Sporo pluskwiaków dostarczają nam również uwielbiane letnią czerwcową porą desery lodowe, w szczególności zaś te koloru czerwcowego – to znaczy czerwonego. Koszenila bywa czasem mylona z czerwienią koszenilową, występującą pod symbolem E124, to jednak syntetyczny związek chemiczny z grupy barwników azowych, stosowany jako odpowiednik naturalnej koszenili. Sztuczny barwnik dodawany jest do zup w proszku, dżemów oraz soków. Czerwień koszenilowa mimo że bardziej wegańska, podobnie jak koszenila, spożywana w zbyt dużej ilości może być bardzo szkodliwa dla zdrowia.
W muzealnych gablotach sporo jest osobliwych eksponatów, jednym z nich z pewnością są prezentowane na fotografii larwy Czerwca kaktusowego dodawane do wielu smakołyków. Konsumpcja wzrokiem i doznania wizualne w tym przypadku wydają się być bardziej przekonujące niż smakowanie i degustacja owada. Z roku na rok cukiernicy prześcigają się w wymyślaniu kolorowych deserów, kusząc i przełamując wakacyjną rutynę. Za sprawą ocieplenia klimatu, tegoroczne lato z pewnością będzie długie i upalne, zanim jednak skosztujecie Państwo „zdrowego” truskawkowego sorbetu, warto zastanowić się co kryją w sobie serwowane przysmaki.
Zmiany klimatyczne na dobre zmieniły Polską pogodę. Niebawem czekają na meksykańskie upały i susze, w sam raz pod uprawę kaktusów. Wspomnieniem stały się typowe niegdyś wiosenne roztopy i zamarzanie Bałtyku. Podobnie, jak bohaterski polski owad, stały się rzadkim zjawiskiem biologicznym, pozostając jedynie etnograficzną ciekawostką oraz przedmiotem badań entomologów.